Książka jest przezabawna i bardzo mądra. Piszę to na początku, ponieważ nie jestem w stanie oddać tego, co Irving w genialny sposób opisał za pomocą metafor i cudownie absurdalnego poczucia humoru. Chcę podzielić się kilkoma refleksjami, chociaż jest to niemożliwe bez zubożenia niepowtarzalnego klimatu powieści. Dlatego uprzedzam lojalnie – trzeba ją przeczytać.
Patrick był dziennikarzem telewizyjnym kanału informacyjnego. Relacjonował wiadomości z najdziwniejszych miejsc i wydarzeń na świecie. Miał za zadnie osiągnięcie jak największej oglądalności, ponieważ stacja miała ambicje wyłącznie komercyjne. Rekord osiągnęła relacja z cyrku, podczas której lew odgryzł Patrickowi lewą dłoń. Od tego momentu stał się bardzo popularny i znany jako „facet od lwów”. Zyskał sławę prezentera katastrof i mało chlubną ksywę „katastrofiara”. Trudno odciąć się od takiej etykiety i zmienić pracę na bardziej ambitną. Aby to zrobić musiałby mieć odwagę i determinację, a przede wszystkim stabilną tożsamość. Patrick natomiast był człowiekiem, który nie wiedział czego chce. Pozwalał się traktować przedmiotowo i w sumie nie miał nic przeciwko temu, a czasami na tym korzystał. Można było go sobie wziąć i użyć. Robiły to głównie kobiety, którym się podobał, był bowiem przystojny. Korzystał z tego również jego pracodawca, wysyłając go do relacjonowania najbardziej absurdalnych i głupich historii w stylu „pies zastrzelił swojego pana”. Choć Patrick tego nienawidził i pogardzał żerowaniem na ludzkich tragediach, to brakowało mu odwagi na zmianę. Zaczął go określać deficyt w postaci braku dłoni. Pierwszy, nieudany, przeszczep dał i szybko odebrał nadzieję na powrót do normalności. Patrick cieszył się nową dłonią bardzo krótko. Telewidzowie oczywiście obserwowali tę porażkę. Wśród nich była prosta kobieta imieniem Doris, która nie mogła zajść w ciążę. Ponieważ bardzo kochała swojego męża, nie była w stanie znieść myśli, że może on umrzeć i nie zostawić po sobie żadnej żyjącej części. Wymusiła więc na nim pisemną zgodę na pośmiertne oddanie dłoni Patrickowi – znanemu prezenterowi TV.
Patrick był niedojrzały i nie wiązał się z ludźmi. Doris stała się jego pierwszą miłością, chociaż wykorzystała go, podobnie jak inni wcześniej. Zakochał się w niej pomimo, że kochała w nim tylko rękę swojego męża. Myślę, że potrzebował poczuć, że ktoś kocha prawdziwie i mocno jakąkolwiek jego część, choćby ułomną i nie całkiem własną. Dzięki temu mógł dojrzeć i poczuć swoją wartość pomimo niedoskonałości. Ostatecznie oboje musieli pogodzić się z kolejną stratą – trzeciej ręki Patricka. Przeszczepiona dłoń połączyła ich, ale była tylko iluzją. Dla Patricka iluzją rekompensaty własnych braków, a dla Doris iluzją odzyskania utraconej osoby. Rozwój osobowości odbywa się bowiem przez kolejne utraty iluzji i godzenie się z rzeczywistością. W ostatnim rozdziale wyraża to motto przegranej drużyny sportowej, której kibicowała Doris: „Zejdź z boiska bez żalu”. Dopiero fantom trzeciej dłoni pozwolił Patrickowi poczuć szczęście – dotknąć serca i ciała ukochanej kobiety. Dało mu to siłę do zmian w życiu – nauczył się odmawiać, walczyć o siebie, rezygnować bez żalu. Dopiero czwarta ręka, symbol pogodzenia się ze stratą i niedoskonałością, pozwoliła mu działać i brać od życia to, czego pragnął.
Mariola Kijak – Tempska
psychoterapeutka, psycholog, seksuolog